Informatyk, to wymagający zawód – godziny przed komputerem, praca umysłowa, czasami brak snu przy wymagających projektach. Oczywiście też sporo satysfakcji z wykonanego zadania. Czasami jednak potrzeba „resetu”. Momentu na „odwyk” od monitora, komputera, laptopa. I taki czas nasi informatycy z klasy 3dn i 4dn postanowili zorganizować sobie na koniec maja, biorąc udział w wycieczce w góry.

27.05.2024 r. – Dzień pierwszy

W poniedziałek najtrudniej wraca się do szkoły. Jednak nie tym razem. Zarządzona o 6.45 zbiórka zmobilizowała wszystkich do punktualnego przybycia pod nasze CKZiU w Andrychowie, skąd mieliśmy wyruszyć na niezapomnianą przygodę. Nie obyło się jednak bez wpadki. Jeden z informatyków nie przestawił się na czas letni i prawie spóźnił się na wyjazd. W „nagrodę” przez całą wycieczkę nosił podręczną apteczkę, która na szczęście nam się nie przydała.

O godzinie 7.04 wyruszyliśmy w kierunku Pienin. Ponaddwugodzinna droga nam się nie nużyła. Był czas na pogawędki, a i dla śpiochów był to idealny moment na odpoczynek. Zanim jednak dojechaliśmy na miejsce, w Nowym Targu zatrzymaliśmy się na kilkanaście minut, aby zabrać naszego przewodnika.
Pierwszym punktem naszej podróży był Wąwóz Homole. Ten rezerwat przyrody założony został w 1963 r. i położony jest na obszarze wsi Jaworki w gminie Szczawnica. Wąwóz Homole ma długość ok. 800 m i w swojej skalnej części tworzy głęboki kanion o stromych ścianach dochodzących do 120 m. Po wąskim dnie doliny płytnie potok Kamionka, nad którym zawieszonych jest kilkanaście mostków. W wąwozie obserwować możemy także bogatą faunę i florę.

Po wyjściu z Wąwozu Homole i krótkim odpoczynku na polanie dotarliśmy do punktu widokowego na Jemeriskowej Skale. Przed nami rozciągał się wspaniały widok na łąki z pasącymi się stadami owiec, Beskid Sądecki oraz najwyższy szczyt Pienin, czyli Wysoką. Po krótkim odpoczynku wróciliśmy na parking schodząc urokliwą ścieżką wśród pól i lasów.
Kilka minut odpoczynku, czas na skorzystanie z WC i ruszamy dalej. Kolejny punkt naszej wyprawy miał przynieść sporo wrażeń. Po krótkim przejeździe autokrem dotarliśmy do przystani pontonowej w Sromowcach Niżnych. Stąd mieliśmy wyruszyć na dwugodzinny spływ Przełomem Dunajca. Wyprawa pontonem pozwala na zobaczenie najważniejszych szczytów Pienińskich, takich jak Trzy Korony czy Sokolica, z poziomu rzeki. Widoki są wspaniałe, a całkiem inna perspektywa sprawia, że góry można odkrywać z zupełnie innej strony. Nie bez znaczenia było też to, że mieliśmy wyśmienitą pogodę. Z jednej strony gorąc słońca, z drugiej chłód rzeki sprawiał, że spływ był niezapomnianym przeżyciem. Oczywiście nie mogło się obyć bez małej rywalizacji i wyścigu pontonów. Po drodze mijaliśmy także innych turystów, którzy wybrali się na spływ kajakami, pontonami oraz flisaków przewożących turystów na tradycyjnych tratwach. Spływ nie dość, że jest atrakcyjny, to zarazem bardzo bezpieczny. Wyposażeni w kamizelki ratunkowe, opakowania hermetyczne na rzeczy osobiste, wiosła i w dobre humory dotarliśmy do końca trasy w Krościenku – zmęczeni, ale szczęśliwi.

W tym dniu czekała nas jeszcze tylko jedna atrakcja – zakwaterowanie i obiadokolacja. Gdy dotarliśmy do Gliczarowa Górnego, na miejsce naszego noclegu w pensjonacie Adasiówka, mogliśmy podziwiać wspaniały widok na panoramę Tatr. A że widoczność w tym dniu była wyśmienita, to widoki były rewelacyjne.
Po zakwaterowaniu i pysznej obiadokolacji mogliśmy zbierać siły na kolejny dzień naszej wyprawy.

28.05.2024 r. – Dzień drugi

Już około godziny 7.30 pierwsi wygłodniali uczestnicy wycieczki zaczęli się pojawiać w stołówce. Trzeba się było najeść, żeby mieć siłę na najbardziej wymagającą część naszej wyprawy, czyli wędrówkę po Słowackim Raju. O godzinie 9. byliśmy już w autokarze i razem z naszym przewodnikiem ruszyliśmy za południową granicę. Od przejścia granicznego w Jurgowie mieliśmy do pokonania 60-kilometrową trasę, której celem były Hrabušice. Wieś ta leży w Kotlinie Hornadzkiej, na północno-zachodnim krańcu Słowackiego Raju na wysokości 548 m n.p.m. Zabudowania miejscowości rozłożone są nad potokiem Vydrničanka w dolinie rzeki Hornad. Obecnie Hrabušice to znana miejscowość turystyczna. Istnieją w niej trzy ośrodki turystyczne: Podlesok znajdujący się na skraju Słowackiego Raju u wylotu potoku Suchá Belá; Hrabušická Píla znajdująca się w dolinie potoku Veľká Biela voda, Kláštorisko w środku Słowackiego Raju.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, ponownie powitała nas piękna pogoda. A jak wiadomo dobra pogoda w górach, to połowa sukcesu. Kiedy tylko wysiedliśmy z autokaru, od razu ruszyliśmy w kierunku Wąwozu Suchá Belá, który jest jednocześnie jedną z najbardziej widowiskowych tras w Słowackim Raju. Najpierw szliśmy dnem potoku, by po kilku minutach zobaczyć pierwsze drewniane kładki. Miejscami ściany wąwozu mocno się zwężają, co potęguje wrażenia podczas wędrówki. Szlak jest jednokierunkowy, zatem nie ma odwrotu, trzeba iść naprzód!

Większość trasy przemierzaliśmy środkiem potoku, chodziliśmy po śliskich pniach drzew i kamieniach. Wspinaliśmy się po skałkach i stromych drabinach. Po około godzinnej wędrówce dotarliśmy pod Misove vodospady mające prawie 30 metrów wysokości. Ich przejście to nie tylko największa atrakcja na szlaku, ale przede wszystkim miejsce, gdzie można pokonać własny strach, ograniczenia i poczuć adrenalinę. To nie jest trasa dla ludzi o słabych nerwach! Jednak nasi informatycy dali radę! Gdy już pokonaliśmy serię pionowo wznoszących się w górę metalowych drabin, mogliśmy pójść dalej do Okienkovego vodopádu. Jego nazwa nawiązuje do tego, że na końcu drabinki znajduje się łańcuch i trzeba przemknąć przez niewielkie okno skalne. Ostatnią kaskadą na trasie był Wodospad Korytowy, który spływa trzema warkoczami z wysokości około 10 metrów, a ustawiona przy nim drabinka była jedną z najłatwiejszych do pokonania na tej trasie. Po przejściu najtrudniejszego odcinka naszej wyprawy doszliśmy do krzyżówki szlaków Sucha Bela Zaver, gdzie znajduje się wiata, przy której mogliśmy odpocząć i posilić się przed dalszą wędrówką.

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w kierunku Kláštoriska, gdzie mieści się schronisko (jak okazało się na miejscu – nieczynne z powodu remontu). Kláštorisko (pol. Klasztorzysko, 744 m n.p.m.) to rozległa polana w centrum Słowackiego Raju, na której skupia się obsługa ruchu turystycznego w tym obszarze (jest to jedyny ośrodek turystyczny w Słowackim Raju). Na polanie znajdują się ruiny klasztoru kartuzów z początku XIV stulecia. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w kierunku naszego miejsca postojowego. Tym razem trasa nie była już wymagająca. Urokliwa leśna ścieżka poprowadziła nas w dół ku miejscu, w którym rozpoczęła się nasza wędrówka.

Wymęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy autokarem do naszego miejsca zakwaterowania.

29.05.2024 r. Dzień trzeci

Ostatniego dnia wycieczki chyba najtrudniej się wstawało. Wszyscy czuliśmy w nogach trudy górskiej wyprawy z poprzedniego dnia. Poza tym rano musieliśmy się już wykwaterować, dlatego najpierw pakowanie walizek, potem śniadanie i dopiero wtedy mogliśmy ponownie udać się na Słowację. Tym razem czekał na nas spacer w koronach drzew.

Byliśmy nieco zaniepokojeni, ponieważ rano powitała nas gęsta mgła i ciemne chmury. Celem naszej podróży była Bachledka, która usytuowana jest na grzbiecie Spiskiej Magury, na granicy Pienińskiego i Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nasz niepokój po drodze minął – po drugiej stronie Tatr była piękna słoneczna pogoda. Gdy dojechaliśmy na miejsce, z parkingu znajdującego się w Bachledovej Dolinie, musieliśmy pokonać 40-minutową trasę na szczyt. Tym razem droga była łatwa, więc szybko ją przeszliśmy i stanęliśmy przed bramą do pełnej niespodzianek oraz zadań trasy o długości ponad 1200 metrów, prowadzonej zróżnicowanym gatunkowo lasem… a konkretniej koroną drzew tego lasu. Byliśmy zachwyceni panoramą z podestu 32-metrowej wieży. Widok na Tatry Bielskie, Pieniny i malownicze Zamagurze dostarcza niezapomnianych wrażeń. Podczas spaceru po ścieżce w Koronach Drzew można zatrzymać się na dwóch przystankach adrenalinowych – taki mini park linowy. Na szczycie 32-metrowej wieży widoki są oszałamiające. Dopełnieniem doznań jest zjazd z wieży 67 metrową suchą zjeżdżalnią rurową. Niektórzy z nas skorzystali z takiej atrakcji, mimo że taka „podróż” trwa zaledwie kilka sekund.

Po wszystkim zakupiliśmy symboliczne pamiątki i rozsiedliśmy się wygodnie na leżakach i ławkach, żeby posilić się przed dalszą podróżą, nabrać sił i napawać się pięknymi widokami.

Po krótkim odpoczynku udaliśmy się do autokaru, by powoli wracać do domu. Do tej pory mieliśmy przepiękną pogodę, a gdy wyjeżdżaliśmy Tatry żegnały nas deszczem. Możemy więc mówić o dużym szczęściu. W drodze do domu postanowiliśmy zrobić sobie jeszcze dwa przystanki. Pierwszy w Dębnie, by zwiedzić Kościół św. Michała Archanioła – gotycki, drewniany kościół parafialny wpisany wraz z innymi drewnianymi kościołami południowej Małopolski na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Drugi w Nowym Targu w McDonald’s. Po zjedzeniu burgerów, frytek, kanapek i wypiciu litrów coli wsiedliśmy do autokaru, który przywiózł nas wieczorem pod naszego andrychowskiego „Kotarbina”.

Przyjechaliśmy do Andrychowa zmęczeni, ale jednocześnie pełni wrażeń i wspomnień.
W wycieczce wzięło udział 42 uczniów z klasy 3dn i 4dn wraz z opiekunami: Moniką Górkiewicz, Katarzyną Kocembą, Januszem Lipskim i Jackiem Stworą.

(J.S.)